poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Biblioteka

Dziś zapisałam Migotkę do biblioteki. Miałam zamiar zrobić to wcześniej ale niestety w pobliżu nie mamy biblioteki i z małym MB taka wyprawa była niemożliwa. Ale teraz już się udało. Biblioteka jest w środku osiedla i nie da się tam dojechać tylko trzeba iść na piechotę i wypchać wózek oraz wciągnąć Migotkę pod gigantyczną górę. Ale daliśmy radę. Migotka jest dumna, że ma kartę biblioteczną, ja jestem dumna z mojej dziewczynki. Ja uwielbiam czytać i mam nadzieję, że uda mi się to zaszczepić w moich dzieciaczkach. Migotka wybrała "Bajkowy świat Bolka i Lolka", " A jak anakonda" i "365 zagadek". Szybko wszystko przeczytała i już mnie męczy, że chce iść wymienić. Pani była miła i nawet jakąś książkę dla mnie wybrała a właściwie to wcisnęła mi ją na siłę. Nie muszę chyba pisać, że nawet do niej nie zaglądnęłam, bo nie miałam kiedy. Pani chyba nie wie jak to jest mieć dwójkę dzieciaków i być zdaną tylko na siebie. Szkoda tylko, że trzeba zejść po schodkach do biblioteki i muszę wózek zostawiać na portierni i nosić MB na rękach. Nic, muszę to jakoś dopracować.

piątek, 25 kwietnia 2014

Czujnik w pupie

MB ma czujnik w pupie. Raz na kilka dni zdarza się cud i udaje mi się ogarnąć wszystko i wszystkich i wtedy mogę usiąść na chwilę do pisania. Oczywiście pod warunkiem, że MB śpi a Migotka ogląda bajkę (taka ze mnie wyrodna matka, że dziecku pozwalam). I co? Odpalam laptopa i MB się budzi. W dziewięciu przypadkach na dziesięć tak jest. Próbowałam najpierw pisać w notesie a wieczorami przepisywać ale siedzę przed kartką i nic, a gdy mam przed sobą klawiaturę to słowa płyną same. To pewnie dlatego, że wiem że mam mało czasu i muszę się sprężyć i  zrobić to szybko. Obstawiam, że czujnik ma MB w pupie. Muszę go znaleźć i wykręcić. Jeśli ktoś zna inny sposób na dezaktywację to proszę niech się podzieli.

środa, 23 kwietnia 2014

Szczepienie

Dziś byliśmy na kolejnym szczepieniu. Było, minęło i cieszę się, że mamy to za sobą. Dziś MB dostał trzecią dawkę Infanrix'u i trzecią, ostatnią dawkę szczepienia na żółtaczkę. Płakał bardzo. Migotka płakała tylko przy wkłuciu a później szybko się uspokajała a MB płacze długo. W sumie ja powinnam mniej się tym przejmować niż przy pierwszym dziecku a jest odwrotnie. Zdenerwowana byłam tak bardzo, że aż spać nie mogłam. Pani doktor stwierdziła, że to dlatego że synkowie są bardziej "mamusiowi", no i my kobiety wiemy że są słabsi od nas i dlatego bardziej się o nich boimy. Może to i racja w końcu Migotka to twarda kobieta jak ja.  Trochę statystyki: waga 8730, wzrost 70 cm, obwód głowy 45 cm. Ciężki jest bardzo i zapowiada się na wysokiego faceta - po tatusiu jak to stwierdziła pani doktor. Jak dotąd wszystko jest ok. Nie ma gorączki, nóżki nie opuchnięte i niech tak już zostanie.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Matka łysieje

Nie wiem już co robić. Od kilku tygodni wypadają mi włosy. Ale nie dwa, trzy, dziesięć tylko wszędzie zbieram je garściami- z poduszki, z wanny, z dywanu, że o szczotce już nie wspomnę. Jeśli sytuacja się nie zmieni pójdę do lekarza. Póki co zwalam winę na wiosnę i hormony. Kupiłam witaminy dla karmiących i czekam na efekt. Po ciąży włosy mam inne. Przed ciążą delikatnie się falowały a właściwie odginały gdy były dobrze ścięte. Nie musiałam nic z nimi robić - myłam, suszyłam i już, a teraz są całkowicie proste, klapnięte i takie jakieś miękkie. Ciekawe, czy tak już zostanie, czy też nie. Tylko, żebym się miała szansę o tym przekonać to musi mi parę sztuk na głowie zostać.

środa, 16 kwietnia 2014

Gra Grzybobranie

Codziennie chodzimy z Migotką na grzyby. Minimum raz dziennie a zdarza się, że i częściej. Oczywiście wracamy z koszami pełnymi grzybów. Szkoda tylko, że sosu grzybowego nie możemy z nich ugotować :-). Mikołaj, w osobie moich rodziców, przyniósł Migotce grę "Grzybobranie" firmy Granna. Reguły są proste a dzięki tej grze Migotka doszlifowała liczenie. Lubi też wierszyki, które wskazują albo skok o kilka pól do przodu albo do tyłu. Jeden minus to tylko to, że trzeba grę rozłożyć na twardym podłożu i nie ruszać za bardzo planszą, bo się grzyby przewracają. Polecam.

Przepraszam za marną jakość zdjęć ale robię je w pośpiechu, najczęściej walcząc z Migotki pasją do fotografowania i pozowania.



niedziela, 13 kwietnia 2014

Pół roku mam

Będzie ckliwie, więc jeśli ktoś nie ma ochoty to niech nie czyta. Matka patrzy na syna i próbuje opisać co czuje.

 MB skończył pół roku. To było cudowne pół roku. Jest spokojnym, uśmiechniętym chłopcem. Potrafi już bardzo dużo. Obraca się na brzuch i z powrotem na plecy. Lubi się bawić zabawkami i pięknie je przekłada z rączki do rączki. Lubi zabawki grające po naciśnięciu. Oczywiście widać jeszcze trochę, że lewa rączka jest słabsza ale pracujemy nad tym i wierzę, że się to w końcu wyrówna. Ostatnio śmieje się jak krecik z kreskówki i wszystkich tym rozbraja. Jeśli chodzi o rozszerzanie diety to powolutku wprowadzam kolejne warzywa. Wiem, że ma uczulenie na selera i musimy go unikać. Nieraz je obiadek spokojnie a nieraz płacze, bo woli cyca. Nie przepada za kaszkami. W nocy budzi się jeszcze na jedzenie. Pierwsza przerwa jest najdłuższa i trwa ok cztery godziny. Kolejne niestety są już krótsze i budzi mnie co trzy lub dwie godziny. Ale po nakarmieniu zaraz zasypia także nie narzekam. Stoję nad łóżeczkiem i patrzę jak śpi. Taki jest jeszcze maleńki. Podczas zasypiania naciąga sobie kocyk na oczy i zasypia sam w łóżeczku. Przestaje się już powoli mieścić w gondoli (a mamy ją naprawdę dużą) więc za jakieś dwa tygodnie musi się przesiąść do spacerówki. Lubi leżeć w gondoli i śpi zazwyczaj na spacerach, także nie wiem jak przyjmie taką zmianę. Na kolanach siedzi ładnie, ale rehabilitantka mówiła żeby nadal to ograniczać to ograniczam. Ubranka zaczyna teraz nosić w rozmiarze 74. Uwielbia buziaki, więc korzystam z tego ile mogę i sam też daje mi buziaki otwierając oczywiście paszczę na całą szerokość. Cudowne to chwile. Zresztą karmienie też. Albo patrzy mi w oczy albo ma je półprzymknięte z błogości, a ręką gładzi mnie delikatnie po twarzy. Nie ukrywam, że staram się celebrować każdą z nim chwilę. Rośnie tak szybko, zmienia się z każdym dniem. Wiem, że ostatni raz doświadczam tego wszystkiego, bo więcej dzieci już nie planujemy. Gdy Migotka była mała, to nie mogłam się doczekać kolejnych etapów a teraz niczego nie poganiam, na wszystko czekam ze spokojem. Cieszy mnie to, ale i wzrusza bardzo.  Jeśli ktoś doczytał tego posta do końca to gratuluję.

środa, 9 kwietnia 2014

Dziś o spacerach

Od kilku dni Migotka ucieka mi na spacerach. Zawsze lubiła się trochę oddalać ale nie było to kłopotliwe. Teraz ucieka i nie reaguje na wołanie. Próbowałam nie reagować, w myśl zasady ty się pilnuj mamy, ale ona zupełnie nie patrzy gdzie biegnie i czy ja za nią idę. Gdy nagle ktoś wyjdzie z klatki albo zza budynku biegnie na oślep i spadła już przez to ze schodów. Oddala się a jednak się boi. Gdy ucieka to często wbiega na trawnik a tam jest jak na polu minowym. Masakra. Już kilka razy zdarzyło się, że musiałam zostawić wózek z MB na chodniku i biec za nią, bo uciekała w stronę ulicy. Dziś też tak było, ale dziś mogłam zrobić trochę inaczej, bo Tata był w domu. Dałam jej ostrzeżenie, że jeśli się nie uspokoi to zaprowadzę ją do domu za karę. Oczywiście nie podziałało, tylko że ja zrobiłam dokładnie tak jak powiedziałam. Zostawiłam ją płaczącą tacie i poszłam kontynuować spacer z samym MB. Wyła już w drodze do domu i słyszałam ją jeszcze jak zjeżdżałam windą. Pomysł chyba miałam dobry tylko, że popsuł wszystko Tatko. Jak wróciłam przywitała mnie uśmiechnięta buzia Migotki cała umazana czekoladą. To co miało być karą stało się nagrodą. Chyba muszę najpierw Tatę wychować. Tylko jak ja mam się do tego zabrać.

sobota, 5 kwietnia 2014

Dziwnie

Po maratonie chorobowym doceniam bardziej każdą chwilę spokoju ale mój nastrój jest daleki od radosnego. Nie wiem dlaczego. Może to zmęczenie po tym wszystkim, a może przechodzę przesilenie wiosenne? Niby wszystko jest ok, ale nie mogę się zabrać do żadnej konkretnej roboty. Zmęczona jestem i senna a entuzjazmu to nie ma we mnie za grosz.
Muszę rozliczyć podatek nasz i rodziców i w końcu trzeba zorganizować chrzciny MB. Mąż pracuje dużo i nawet w dni wolne chodzi do pracy. Niby tylko na dwie, trzy godziny ale rozwala to już cały dzień. Wczoraj po pracy zabrał Migotkę na zakupy. Kupili buciki dla niej. Tak jakoś wypada dziwnie jej rozmiar, że 27 są na nią idealnie na teraz bez żadnego zapasu a 28 są znowu za duże. Kupił 28 i chyba dobrze zrobił. W półbutach pewnie za dużo nie pochodzi, zaraz zrobi się cieplutko i będzie chodziła w sandałach. Ja też muszę się wybrać w końcu na zakupy. W maju moja chrześnica ma komunię i muszę kupić sobie jakąś kreację i dla Migotki jakąś sukienkę. W moim przypadku sukienka odpada. Mleko wróciło i nadal karmię MB piersią, dlatego najlepsza będzie jakaś koszulowa bluzka, żebym go mogła dyskretnie i szybko nakarmić a nie walczyć z materią. Przynajmniej z prezentem nie mam kłopotu. Kupuję grę Xbox 360 i z głowy. Nie wiem jak my się zorganizujemy z tym wyjazdem do Przemyśla, to będzie nasz pierwszy wyjazd we czwórkę tak daleko i na tak długo.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Koniec choroby

I mnie wirus nie ominął. Przez trzy dni zmagałam się z gorączką i przegrałam. Straciłam pokarm i skórę pod nosem. Męczyłam się strasznie. Pierwszy gorzej zaczął się czuć MB i musiałam znowu iść z nim do lekarza. W czwartek Migotka stwierdziła, że jest jej zimno. Myślałam, że mówi tak, bo ja przez dwa dni miałam straszne dreszcze i chodziłam w polarze a tu niespodzianka Migotka miała 38,6. To był dzień, w którym miała skończyć antybiotyk. Zadzwoniłam do lekarki i kazała mi ją obserwować przez noc, czy nie pojawią się duszności i przyjść rano do gabinetu. Na szczęście na płucach było czysto. Bałam się, że antybiotyk nie pomógł a to był nowy wirus. Dziś byliśmy u naszej pani Doktor znowu. Ale tym razem wygląda na to, że w końcu po trzech i pół tygodniach jest lepiej. Maluchy maja tylko lekki katar. Możemy wychodzić na spacery i z leków zostały tylko psikadła do nosa i Aerius dla MB. Jestem zmęczona tym wszystkim. Było mi bardzo ciężko a moja choroba jeszcze to wszystko utrudniała. Bałam się o te moje dzieciaczki bardzo. Groźba szpitala wisiała nad nami ale wszystko dobrze się skończyło. Teraz muszę dom posprzątać i wyprać górę brudów. Dziś Tata pojechał do Warszawy. Ja sobie siedzę i odpoczywam, dzieciaki śpią. Cisza, spokój. Nikt nie kaszle, nikt nie rzyga, nikt nie płacze. Chwilo trwaj...