poniedziałek, 5 maja 2014

Nie mam czasu

Nie mam czasu na nic. Nie mam czasu, żeby pisać, nie mam czasu żeby usiąść i poczytać ulubione blogi. Dużo się u nas teraz dzieje a dni mijają mi szybko. Za szybko. To po kolei. W sobotę będą chrzciny MB. Wcześniej mieliśmy problem z wyborem matki chrzestnej. Sytuacja rodzinna mojego męża trochę się skomplikowała i czekaliśmy aż się wszystko trochę unormuje. Matką chrzestną będzie siostrzenica mojego męża. Myślę, że podjęliśmy dobrą decyzję. Bardzo się ucieszyła. Nie myślałam, że aż tak zareaguje i jak zobaczyłam łzy w jej oczach to też się wzruszyłam. Może dzięki temu wszystko się dobrze skończy. Bardzo bym chciała, żeby nas odwiedzała i żeby mieli ze sobą fajny kontakt. Zobaczymy. Ponieważ mój mąż dużo pracuje i ma coraz większe problemy w pracy cały ciężar przygotowań spadł na mnie. Niby nic wielkiego ale i tak ledwo daję radę. Byłam u księdza, żeby wyznaczyć termin i załatwić, żeby nasza uroczystość nie była na ogólnym spędzie tylko w sobotę po mszy wieczornej. Oczywiście na początku stwierdził, że to nie możliwe. Argumenty finansowe przekonały księdza, że to jednak jest możliwe, tak samo jak było możliwe przy chrzcie Migotki. Szybko użyłam tych argumentów (bo ja czasu na niuanse nie mam) i taki trochę zaskoczony był, że jestem taka bezpośrednia. Spęd niedzielny polega na tym, że chrzci około piętnaścioro dzieciaków, w takim tempie i ścisku, że ciężko rodzicom przedrzeć się przed ołtarz a imion dzieci to nie wymawia, bo czasu nie ma. Cały czas się zastanawiam, czy taki chrzest bez wymienienia imienia jest ważny. Tak, tylko że on się zgodził ale i tak jeszcze mam się iść zapytać pro forma księdza proboszcza, czyli czeka mnie kolejna wyprawa do kancelarii. Nie wiem po co, żeby się lepiej poczuł, czy co? Przyjęcie będzie krótkie, ale nie mam siły organizować go w domu, czyli muszę iść załatwić restaurację, która jest na przeciwko kościoła. Telefonicznie zarezerwowałam ale muszę iść ustalić menu i wpłacić zaliczkę. Do tego musiałam kupić ubranie galowe dla MB i wybrać się do spowiedzi. Dzięki moim rodzicom jakoś mi się udało to wszystko zrobić ale i tak było ciężko, bo MB z butli jeść nie chce i muszę się stawiać w domu na karmienia co dwie godziny. Ale się udało i dumna jestem z siebie, że dałam radę.
Kolejna rzecz to to, że Migotka nie dostała się do przedszkola. Biegałam zapisywać się na listy rezerwowe, aż się okazało, że w tym roku nie obowiązują. Szkoda, bo całkiem niezłe pozycje zajmowałam. Czekaliśmy też, czy w przedszkolu nie utworzą dodatkowej grupy. W końcu skończyło się na tym, że zdecydowaliśmy się na prywatne przedszkole. Tak tylko, że mój mąż tak się długo zastanawiał aż i tam brakło miejsc. Jutro ma mi dyrektorka jednego z nich oddzwonić, czy u niej jakieś miejsce ocalało.
W tym roku moja chrześnica ma pierwszą komunię. Pierwszy raz jedziemy tak daleko z naszymi dzieciakami. Gdy biegałam za ubraniem dla MB to kupiłam też kreację dla siebie. Prezent już jest tylko go muszę jeszcze zapakować.
To tyle w wielkim skrócie. Jak to wypisałam to wcale nie jest tego tak dużo, a ja naprawdę ledwo z tym wszystkim zdążyłam a wieczorami zasypiałam na siedząco.

1 komentarz:

  1. My chrzcimy Tomka 17 maja. I tez w sobote i to w kaplicy akademickiej. Bez mszy. Opcja 15 min. Nie mamy najmniejszej ochoty przez cala dluga msze zabawiac Tomka, ktory nie spi w stojacym wozku czy na rekach i chodzic za znudzonym Piotrkiem.

    OdpowiedzUsuń