środa, 4 września 2013

Coś ze mną jest nie tak...

Poszłyśmy z Migotką do sklepu mięsnego. Jak zwykle. Pani kroi schab w cienkie kotlety i nagle jeden spada na podłogę. Co robi pani? Podnosi go i razem z pozostałymi pakuje. Co robię ja? (oczywiście jak już pozbierałam szczękę z podłogi) zwracam grzecznie uwagę, że nie chcę mięsa z podłogi. Pani była szczerze zdziwiona moją reakcją, bo przecież mięso się myje przed gotowaniem. Podziękowałam za tak dobrą radę- no w życiu bym na to nie wpadła. Pani ironii w moim głosie nie usłyszała albo nie chciała usłyszeć i była bardzo z siebie zadowolona. Oczywiście mięsa nie kupiłam. Nie wiem może i ja jestem przewrażliwiona na punkcie czystości ale są granice.

Kiedyś też miałam śmieszną sytuację w cukierni. Kupowałam drożdżówkę. Pani rozmawiała  prywatnie przez komórkę powtarzając co chwilę "no co ty" (jak w kabarecie). Pomiędzy siódmym a ósmym "no co ty" udało się jej przez worek złapać drożdżówkę ale ponieważ drugą rękę miała zajętą telefonem to naciągała worek zębami. Też była zdziwiona, że nie doceniłam jej poświęcenia i nawet chciała ślady szminki wytrzeć z worka i z drożdżówki a ja nie chciałam. Taka okropna jestem.

1 komentarz: