W poniedziałek Migotka szła z uśmiechem do przedszkola, zadowolona i dumnie niosła worek z kapciami. Uśpiło to trochę czujność Matki i nawet w myślach przyznawała już rację Tatce, już nawet widziała jego tryumfującą minę i słyszała słynne "a nie mówiłem!". W szatni przebrałyśmy się szybciutko i poszłyśmy do sali a Migotka szczebiotała wesoło. Cieszyła się, że ma znaczek z wiewiórką. Migotka wsadziła jedną nogę do sali i nagle zaczęła się wycofywać. Tak byłam tym zaskoczona, że przez moment nie zareagowałam, bo w ogólnym ryku na korytarzu nie usłyszałam, że i moje uśmiechnięte jeszcze przed chwilą dziecię płacze. Ale co było robić zostawiłam ją Pani. Z bólem serca znanym każdej matce przedszkolaka, zostawiłam. Później przez szybę w drzwiach widziałam, że siedzi z daleka od grupy i chlipie. Co myśli Matka w takich chwilach? Że wejdzie do sali, weźmie Migotkę na ręce i zaniesie ją do domu, że scałuje łzy i powie, że już nigdy ją do żadnego przedszkola nie wyśle. A co robi Matka? Patrzy przez szybę jak pani przedszkolanka przytula jej dziecko, wyciera łzy chusteczką i daje jej zabawkę, patrzy jak jej córeczka się uspokaja i dołącza do grupy. A wracając do domu Matka obciera łzy, które ciekną jej po policzkach i zastanawia się, czy to łzy wzruszenia, czy też żalu że jej mała dziewczynka nie jest już tylko jej i że cudowny etap w ich wspólnym życiu się skończył chociaż jednocześnie kolejny cudowny się zaczął. Myśli o tym też wtedy gdy tuli MB po przyjściu do domu. A co robi Babcia gdy to widzi? Przytula Matkę ze zrozumieniem, bo jak jej córeczka płakała w przedszkolu to ją zabrała, zwolniła się z pracy i została z nią w domu. Tak, tak to Matka była tą małą płaczącą dziewczynką. Babcia spokojnie tłumaczy, że Migotce w przedszkolu będzie dobrze a za rok to już przecież Migotka pójdzie do zerówki. Teraz już wiecie co Matka ma po mamie.
Odebrałam ją po obiedzie. Była grzeczna, zjadła zupę i drugie też. Pytała się mnie co będą robiły dzieci gdy ona jest w domu, gdy powiedziałam, że będą się bawić to z żalem wykrzyknęła"beze mnie!?" Kolejnego dnia płakała przy wejściu ale szybko przestała i bawiła się ładnie. Odebrałam ją po podwieczorku ok. 15 godz. A dzisiaj trochę marudziła przy wejściu i poprosiła żebym przyszła zaraz po obiedzie. Zobaczymy jak to będzie, a na dzień dzisiejszy wygląda na to, że będzie dobrze. Wszyscy w przedszkolu są zaskoczeni, że szybko się uspokaja i bawi się z dziećmi, bo pamiętają jaki cyrk był przy pierwszej próbie w marcu i pewnie tego samego się spodziewali a tu takie miłe rozczarowanie.